Forum Kryptydy.fora.pl Strona Główna


Kryptydy.fora.pl
Nieznane stworzenia o których nic nie wiemy. Fascynują i przerażają.
Odpowiedz do tematu
Hominidy
Gacopierz
Szefunio
Szefunio


Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 78
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Spod Wadowic

Artykuły wiadomo skąd:

Tu macie artykuły o włochatych hominidach z całego świata:

YETI

"Yeti to legendarny Człowiek Śniegu, potężna istota zamieszkująca niedostępne Himalaje. W języku zamieszkujących te góry Szerpów słowo ,,Yeti" oznacza straszny, odrażający. Małpolud ten stał się elementem miejscowej kultury, folkloru. Po raz pierwszy cywilizacja europejska spotkała się z opowieściami o nim, kiedy Brytyjczycy w swoich zapędach kolonialnych podporządkowali sobie Indie, a później Tybet. Z początku wyśmiewano relacje naocznych świadków - tubylców, ze spotkań ze zwierzęciem. W 1913 roku grupie chińskich myśliwych udało się schwytać ogromnego małpoluda, pokrytego całego srebrno-żółtą sierścią, o bardzo silnych dłoniach i ramionach. Trzymany był on w klatce w Patang, w prowincji Sinkiang, dopóki się nie rozchorował i nie zdechł. Wybuch I wojny światowej przerwał wszelkie prowadzone badania, dopiero w 1937 roku brytyjski badacz, Frank Smythe przybył do Tybetu w celu odnalezienia dowodów na istnienie tajemniczego zwierzęcia. Brytyjczyk odnalazł ślady stworzenia na wysokości około 4200 metrów, jednak musiał przerwać badania, ponieważ jego przewodnicy, Szerpowie, odmówili dalszej drogi. Ślady te były, poza rozmiarami, bardzo podobne do ludzkich, z tą różnicą, że palce stopy były odbite na pięcie stopy poprzedniej. Ślady miały 33 cm
długości i 13 cm szerokości. Od tego czasu wiele ekspedycji widywało i fotografowało ślady stwora, a nawet same zwierzęta. Tak też zdarzyło się w 1923 roku, kiedy to uczestnik wyprawy na Mount Everest, major Alan Cameron zauważył grupę istot maszerujących ,,gęsiego", wzdłuż jednego z klifów. Kiedy ekspedycja dotarła tam dwa dni później, zauważono ogromne ślady podobne do tych, jakie odkrył Smythe. W 1936 roku H.W.Tilman szedł tropem Yeti przez wiele kilometrów, do czasu, aż ślady urwały się na pozbawionej śniegu grani. W 1958 przebywający w Katmandu, w Nepalu Norman Dyrenfurth zgromadził bogate archiwum poszlak, m. in. przeszukując domniemane siedziby zwierząt - jaskinie. Badacz zbierał resztki ich pożywienia, kępki włosów, wykonywał gipsowe odlewy śladów stóp. Niestety, dowody te nie uzyskały uznania w świecie zoologów. Latem 1947 roku niesamowite spotkanie z Yeti przeżył azerbejdżański milicjant, sierżant Ramazan. Kiedy wracał wieczorem ze służby, zza drzewa wyskoczył ogromny małpolud, obezwładnił sierżanta, a następnie zaniósł pod drzewo. Jak się okazało, ,,porywacz" był samcem, a pod drzewem czekała na niego samica. Obydwie istoty zaczęły z zainteresowaniem oglądać Ramazana, szczególną uwagę zwracając na jego błyszczące guziki. W pewnym momencie zwierzęta wyraźnie się pokłóciły o to, do którego milicjant należy. Wywiązała się nawet mała bójka. Ramazan bał się o swoje życie, jednak o świcie stwory oddaliły się i zniknęły w lesie. Dalsze relacje ze spotkań z Yeti napływały w latach sześćdziesiątych, siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, najświeższe doniesienie pochodzi od słynnego himalaisty, R. Messnera, który oświadczył, że widział niezwykłe zwierzę podczas jednej ze swoich wypraw."



BIG FOOT

" Big Foot, lub też jak nazywają go Indianie - Sasquatch, wydaje się być bardzo blisko spokrewnionym, lub być nawet tym samym gatunkiem, co azjatycki yeti. Podobnie jak on, według świadków, jest ogromną, pozbawioną ogona, dwunożną małpą, całą pokrytą gęstym, ciemnobrązowym lub szarym futrem. Najczęstszym dowodem istnienia tego zwierzęcia są odnajdowane ślady, które cechują się uderzającym podobieństwem do ludzkich odcisków stóp, poza ogromnymi rozmiarami tropów (stąd angielska nazwa zwierzęcia). Bardzo rzadko udaje się dostrzec małpoluda, choć istnieje film rzekomo przedstawiający tą niezwykłą istotę. Najbardziej chyba niezwykłą relację ze spotkania z Big Foot, przedstawił Albert Ostman, sezonowy drwal z Fort Langley w 1924 roku. Twierdzi on, że przez tydzień był więźniem całej rodziny małpoludów. Miało się to wydarzyć 60 kilometrów na północ od Vancouver w Kanadzie. Poszukiwał on zaginionej kopalni złota, wraz ze swoim przewodnikiem, Indianinem. Po pewnym czasie kazał pozostać towarzyszowi, ponieważ nie chciał się z nim dzielić złotem, które miał nadzieję odnaleźć. Podczas jego podróży, każdej nocy miały miejsce dziwne wydarzenia. Po przebudzeniu rano, Ostman zauważał, że jego rzeczy były porozrzucane, a niektórych przedmiotów brakowało. Wizyty tajemniczego gościa powtarzały się noc w noc. W końcu złodziej ośmielił się na tyle, że pewnej nocy podniósł śpiącego drwala i zaczął nieść. Przestraszonego nie na żarty człowieka zaniósł aż do swojej kryjówki, gdzie Ostman zauważył jeszcze kilka istot. Samiec, który go przyniósł był największy, mierzył około 2 m i 40 cm wzrostu, obok niego stała o około 30 cm niższa samica, jak również młody samiec, mierzący 2 m i 10 cm oraz najniższa młoda samica. Jedynymi nie pokrytymi włosami częściami ciała były. wewnętrzna strona dłoni i podeszwy stóp, górna część nosa i okolice oczu. Nie było widać uszu, gdyż zasłaniała je szczecina włosów. Włosy na głowach miały około piętnastu centymetrów długości; na ciele były krótsze, ale znacznie grubsze. Kiedy minął pierwszy strach, Ostman zdał sobie sprawę z tego, że znajdował się w głębokiej, maleńkiej kotlince o wysokich ścianach skalnych. Jedyne wyjście znajdowało się na północnym wschodzie i miało 2,5 m szerokości oraz 6 m wysokości w najwyższym miejscu. Okazało się, że podróżnik miał większość swoich rzeczy, wraz ze strzelbą i tytoniem do żucia. Kilka razy próbował się wydostać z niezwykłego więzienia, ale za każdym razem powstrzymywał go stary samiec. Ostman rozważał możliwość zabicia zwierzęcia, ale nie był pewien, czy wystarczy mu kul. Przez cały tydzień, kiedy to był więziony, poczynił pewne obserwacje co do sposobu życia niezwykłych istot. Odżywiały się korzonkami, orzechami i jadalnymi roślinami leśnymi, Ostman nigdy nie widział, aby jedli mięso. Spali na wymoszczonych mchem półkach skalnych, a w tej osobliwej rodzinie panował dokładny podział czynności. W końcu nadarzyła się sytuacja do ucieczki. Stary samiec postanowił dowiedzieć się, jak smakuje tytoń do żucia, więc odebrał drwalowi całą jego puszkę i zjadł ze smakiem. "Po kilku minutach - mówił Ostman - zaczął przewracać oczami i patrzył prosto przed siebie. Było jasne, że zrobiło mu się niedobrze. Złapał dzbanek z wystygłą już kawą i wypił ją, ale nie przyniosło mu to ulgi. Włożył głowę między kolana i zaczął się kiwać. Następnie zaczął kwiczeć jak zraniona świnia. Złapałem strzelbę. Powiedziałem do siebie: teraz albo nigdy. Jeżeli będzie chciał mnie zatrzymać, wypalę mu między oczy. Ale jemu potrzebna była woda i powlókł się w stronę źródełka. Zapakowałem wszystkie moje rzeczy do plecaka. Młody Sasquatch pobiegł po matkę, która też zaczęła kwiczeć. Ruszyłem w kierunku otworu wejściowego. Samica była tuż za mną. Odwróciłem się i dałem ognia ponad jej głową". Ostman zaczął uciekać i po upływie półtora dnia poczuł się wolny. Nikt go nie ścigał. Tak kończy się bodajże najdziwniejsza opowieść o spotkaniu z Big Foot. Wracając do filmu nakręconego o tej istocie. Dotychczas nikt nie podważył jego autentyczności. Został on nakręcony w 1967 roku. Roger Patterson jechał konno wzdłuż strumienia, kiedy jego koń spłoszył się czymś, badacz zauważył coś dziwnego, chwycił za kamerę, zsiadł z konia i zaczął filmować dziwne zwierzę. Najpierw kamera trzęsie się, później widać już wyraźnie dwunożnego małpoluda idącego spokojnie w kierunku lasu. Zwierzę jest nieco przygarbione, ma ugięte kolana, a idąc wymachuje mocno rękoma. Po kilku sekundach odwraca się i jeszcze raz spogląda na operatora. Robi to w taki sposób, jak nie uczyniłby człowiek, ponieważ odwraca się całym ciałem, nie tylko głową. Również chód jest wyjątkowo ociężały i nie przypomina ludzkiego, ani żadnego innego zwierzęcia. Autentyczność tego krótkiego (ok. 10 sekund) filmu potwierdził prof. Grover Krantz, antropolog z Uniwersytetu stanu Waszyngton. Jego zdaniem żaden człowiek przebrany za małpoluda nie potrafiłby poruszać się w sposób tak charakterystyczny."


ALMA

"Almę można uznać za mongolski odpowiednik Yeti'ego, ale na pewno małpolud ten nie należy do tego samego gatunku. Pierwsze wzmianki o tym stworzeniu, które dotarły do świata zachodniego pochodzą z 1430 roku, kiedy to pisał o Almie bawarski podróżnik, Hans Schiltberger. Podczas jednej z wojen został on uwięziony przez Turków, a następnie podarowany mongolskiemu księciu, Egidowi. W swoim pamiętniku opisuje stworzenia, z którymi spotkał się w górach Tien - szan: ,,W górach żyją dzicy ludzie, zupełnie różni od nas. Ich ciała pokryte są sierścią, tylko dłonie i twarze pozbawione tych włosów. Istoty te biegają po wzgórzach jak zwierzęta, żywiąc się liśćmi, trawą i wszystkim, co uda im się znaleźć w lesie. Władca tej krainy podarował Egidowi parę leśnych ludzi, mężczyznę i kobietę. Zostali złapani w lesie razem z trójką dzikich koników wielkości osła". Należy tutaj zaznaczyć, że kilka wieków później rosyjski uczony M.Przewalski odkrył i opisał gatunek niewielkich koni wspomnianych przez podróżnika, nazywanych później koniami Przewalskiego. Przewalski podczas swojej wyprawy również wielokrotnie słyszał o ,,leśnym człowieku". Almę widywano w wielu miejscach Azji, nawet na Kaukazie. Za każdym razem opisy przywodzą na myśl człowieka neandertalskiego. Małpolud jest bowiem wzrostu dorosłego mężczyzny, ma cofnięte czoło, słabo rozwinięty podbródek i wydatne łuki brwiowe. Jego ciało pokryte jest gęstą, brunatną, albo rudawą sierścią, a porusza się w pozycji wyprostowanej, mając lekko ugięte nogi. Ręce są silne, wyposażone w długie palce, sięgają aż do kolan. Rosyjski zoolog, W.A.Chakłow przytoczył opowieść o kontaktach z Almą, kiedy to pewien pasterz z Kazachstanu przez kilka tygodni obserwował stworzenie. Innym razem chłopom udało się schwytać samicę i przykuć ją do ściany młyna, uwalniając dopiero po kilku tygodniach. Podobno Alma była spokojna, stawała się agresywna dopiero, kiedy ktoś się do niej zbliżał. Jadła surowe mięso, niektóre warzywa, ziarna i schwytane przez siebie owady. Pod koniec XIX wieku, na Kaukazie, miejscowi dokonali podobnej ,,sztuki" - schwytali i ,,udomowili" samicę Almy, nadając jej imię Zana. Z początku zachowywała się w bardzo nieprzewidywalny sposób, trzeba było ją trzymać w klatce. Jednak później przyzwyczaiła się do niewoli i po paru latach pozwolono jej wyjść z klatki. Zana była pokryta rudawym futrem, miała bardzo mocne szczęki i spłaszczony nos, była duża i bardzo silna. Nigdy nie nauczyła się mówić, wydawała tylko niezrozumiałe dźwięki. Nauczyła się za to wykonywać polecenia swego pana, Edgi Genaba. Najbardziej zadziwiające jest to, że zaszła w ciążę z mężczyznami z wioski. Urodzone przez siebie dzieci próbowała, tuż po porodzie, myć w potoku, co kończyło się ich śmiercią. Potem jednak tubylcy zabierali jej dzieci, dzięki czemu dwóch chłopców i dwie dziewczynki przeżyły. Historia ta zainteresowała rosyjskiego historyka, Borysa Porszniewa, który przybył w 1964 roku do wioski, w której żyła Zana. Dowiedział się, że jeden z jej synów, Chwit, był przez lata ,,bardzo silnym, gwałtownym i wyjątkowo nietowarzyskim" robotnikiem rolnym. Udało mu się także odnaleźć wnuków Almy. ,,Od razu zauważyłem - pisał - że mają wyjątkowo ciemną skórę i negroidalne rysy twarzy. Szalikula, wnuk Zany, miał bardzo silnie umięśnione szczęki: potrafił zębami podnieść krzesło, na którym siedział dorosły człowiek". Później Rosjanin szukał również szczątków Zany na miejscowym cmentarzu, jednak udało mu się odnaleźć tylko czaszkę Chwita, która wykazywała cechy neandertalczyka. Niedawno doktor anatomii i antropolog Marie - Jean Kofman zebrała wiele relacji ze spotkań z Almą, zawierające informacje na temat jej behawioru. Jeden z ciekawszych przypadków mówi o spotkaniu z istotą, kiedy to trzydziestu świadków widziało Almę obgryzającą kolbę kukurydzy na polu. W tamtejszej okolicy odkryto również kilka legowisk małpoluda, w których zwierzę magazynowało ziemniaki i owoce. Na jej pożywieniu znaleziono odciski zębów stworzenia, przypominających ludzkie, ale o wiele od nich szersze. Według badaczki, Almy zagrożone są wyginięciem, a być może już wymarły, ponieważ Kaukaz zamieszkuje coraz więcej ludzi."

CHIŃSKI DZIKI CZŁOWIEK

"Chiński ,,dziki człowiek" to zwierzę o wiele większe i dziksze od Almy. Po raz pierwszy doniesienia o tej istocie pojawiły się 1976 roku, w chińskiej prasie. Dziwne zwierzę widziano w lasach prowincji Hubei. Okazało się, że miejscowej ludności stwór znany był od stuleci, nazywali go ,,dzikim człowiekiem". Tego samego roku małpoluda zaobserwowała ekipa drwali, którzy przejeżdżali właśnie przez ciasny wąwóz. Nagle drogę zastąpiła im bardzo duża istota, podobna do człowieka, pokryta gęstą sierścią. Zwierzę przestraszyło się i znikło w krzakach. Podobnych relacji było bardzo dużo. Tropem ,,dzikiego człowieka" ruszyła wyprawa poszukiwawcza prowadzona przez dr Zhou Gouxing, paleoantropologa z Muzeum Przyrodniczego w Pekinie. W jej skład wchodziło niemal stu naukowców i studentów, którzy przez dwa lata przeczesywali gęsto zalesiony teren o powierzchni 1300 km kwadratowych, gdzie widywano stworzenie. Zebrano również dziesiątki relacji ze spotkań ze zwierzęciem. W jednej z nich Gong Yulan twierdziła, że w styczniu 1976 roku widziała ,,dzikiego człowieka" ocierającego się o drzewo. Badacze udali się w to miejsce i udało im się odnaleźć kępki sierści pozostawione na korze drzewa, jak również kilka śladów i odchody. Badania włosów potwierdziły, że pochodzą one od przedstawiciela naczelnych. Poszukiwania zostały przerwane, a dr Gouxing jest przekonany, że ,,dziki człowiek" należy do tego samego gatunku, który dał początek człowiekowi."

CZŁOWIEK LODU Z MINNESOTY

"Przez trzy dni w grudniu 1968 roku, w miejscowości Rollingston w stanie Minnesota, Ivan Sanderson i Bernard Heuvelmans mieli okazję badać zwłoki niezwykłego małpoluda zatopione w prostopadłościennej bryle lodu. Właścicielem tego ,,eksponatu" był niejaki Frank Hansen, który podobno przemycił istotę z Azji statkiem do połowu fok. Wożono ją z miejsca na miejsce specjalną furgonetką, tak, aby za niewielką opłatą jak najwięcej osób mogło obejrzeć zwłoki. Bryła lodu osadzona była w czymś w rodzaju metalowej skrzyni, pokrytej warstwą grubego szkła. Całość była stale chłodzona i podświetlona w celu lepszej widoczności. Jak stwierdzili naukowcy, małpa została zabita strzałem w prawe oko, lewe natomiast wyrzucone zostało siłą wystrzału. Zauważyć można było także ranę na lewej ręce, wzniesionej jakby stworzenie chciało zasłonić obydwa
oczodoły. Małpa miała około 180 cm wysokości i ważyła najprawdopodobniej 115 kg. Posiadał bardzo silną i szeroką szczękę, z cofniętą brodą. Co ciekawe, figura stworzenia różniła się nieco od ludzkiej, ponieważ tułów zwężał się w biodrach, a nie już w pasie. Zwiększało to jeszcze wrażenie muskularności stwora. Niemal całe ciało pokryte było rzadkimi, ale długimi, bo aż siedemdziesięciocentymetrowymi włosami koloru ciemnobrązowego. Owłosienie występowało na całym ciele prócz twarzy (prócz policzków), podeszw, pach, wewnętrznych stron dłoni i narządów płciowych (zdecydowanie przypominających ludzkie, a nie małpie). Paznokcie istoty do złudzenia przypominały ludzkie, wyglądając na jakby starte. Skóra miała zabarwienie ciemnożółtawe. Badacze odkryli również, że istota stąpała na przyśrodkowej części stóp, ponieważ dwie opuszki na podeszwie znajdowały się za paluchem, co sugerowało, że jego ruchami kierowały osobne mięśnie. Podobny sposób poruszania się potwierdzają ślady znajdowane w Azji. Ciekawą cechą dłoni, wskazującą na to, że istota poruszała się również na czworakach, było umiejscowienie opuszki nie poniżej kciuka, ale przy małym palcu. Naukowcy ponad wszelką wątpliwość stwierdzili, że eksponat nie był kukłą spreparowaną w celu wzbudzenia sensacji i wprowadzenia badaczy w błąd, ale autentycznymi zwłokami człekopodobnej, nieznanej nauce małpy. Potwierdzał to smród rozkładającego się mięsa w miejscu, gdzie lód był nieco cieńszy. Niestety, kryptozoologom nie pozwolono rozmrozić bryły lodu i wykonać sekcji zwłok istoty, ani prześwietlić ją promieniami rentgena. Zaraz potem F. Hansen stwierdził, że tak naprawdę nie jest on prawdziwym właścicielem zwłok, tylko ktoś innym i badaczom zabroniono wstępu do pojazdu przewożącego osobliwość. Dalsze losy ,,Człowieka Lodu" pozostają nieznane. Hansen przepadł gdzieś bez wieści, a same zwłoki podobno zgniły i zastąpiono je kukłą. Niemniej jednak, jeżeli uznać je za autentyczne, to stanowią one jeden z najlepszych dowodów na istnienie ogromnej, człekokształtnej małpy, zamieszkującej niedostępne tereny Azji."


NGUOI RUNG

"Jedna z pierwszych wzmianek o tym zwierzęciu pochodzi z 1947 roku od kolonisty prowincji Kontum, Julesa Harroisa, który pisał o ,,dzikim człowieku" (franc. ,,L'Homme Sauvage") żyjącym pośród ludności Jarrai, Banhar i Sedang. W 1982 roku profesor Tran Hong Viet, dziś pracujący na uniwersytecie w Hanoi, odnalazł ślady stóp mierzące od 28 do 16 centymetrów. Ślady te zdawały się być tak długie, jak większości zwykłych ludzi, ale znacznie szersze. Podobnie palce u stóp były o wiele dłuższe od ludzkich. Ślady te zostały odnalezione na zboczach góry Chu Mo Ray. Wzniesienie to znajduje się niedaleko granicy z Kambodżą w dystrykcie Sa Thay i w prowincji Kontum. Profesor Viet powrócił do swoich badań w marcu 1996 roku, kiedy to japońska telewizja zainteresowała się sprawą ,,dzikiego człowieka". Zorganizowano nawet konferencję w Hanoi, podczas której zaprezentowano fotografie tajemniczych śladów. Profesor Viet, a także kilku innych wietnamskich naukowców, twierdzi, że ten region (nazywany ,,trzema granicami", ponieważ zbiegają się tam granice Wietnamu, Kambodży i Laosu), jest miejscem, w którym następuje najwięcej spotkań z wietnamskim ,,dzikim człowiekiem". Były one tak częste, że nawet podczas wojny, w 1974 roku, generał Hoang Minh Thao, dowódca północnych sił zajmujących środkową część gór, polecił zorganizowanie misji naukowej w północny region Kontum w celu odnalezienia legendarnego Nguoi Rung. W skład ekspedycji wchodzili prof. Vo Quay i Le Vu Khoi z uniwersytetu w Hanoi i prof. Hoang Xuan Chinh z Instytutu Archeologicznego w Hanoi. Nie znaleziono ,,dzikiego człowieka" - powrócono jedynie z kilkoma nowymi słoniami dla cyrków.
Świadkowie w relacjach opisują małpę bardzo różnie, od wielkiej do małej, pokrytą sierścią od szarej do brązowej lub czarnej, może być samotna lub
poruszać się w stadzie. Ale zawsze porusza się na dwóch nogach. Istnieje wiele nazw, jakie nadają zwierzęciu tubylcy, większość z nich świadczy o ich szacunku dla stworzenia. Wietnamska nazwa brzmi Nguoi Rung - ,,Leśny Człowiek". Oznacza ona to samo, co nazwa znanej nauce małpy indonezyjskiej - Orang Utan. Miejscowi ludzie są przeświadczeni, że ,,leśni ludzie" zamieszkują lasy od bardzo zamierzchłych czasów. Odróżniają je od leśnych duchów i dżinów, opisując je jako owłosione dwunożne istoty. Vu Ngoc Thanh, który badał tereny niedaleko granicy z Laosem, odkrył inny lokalny termin: ,,Khi Trau", co dosłownie oznacza ,,małpa-wół" lub ,,wielka małpa". Antropolog, prof. Dang Nghiem Van, dziekan Uniwersytetu Studiów Religijnych w Hanoi, zebrał wiele historii o Nguoi Rung pochodzących z terenów od północnego Wietnamu do środkowych gór. Występują tam legendy o małych, ale bardzo silnych istotach, które znają ogień i żywią się tym, co daje im las. Są tam również opowieści o innych, znacznie większych zwierzętach. Prof. Van mówi, że nocą Nguoi Rung przychodzą do miejsc, gdzie ludzie palą ogniska. Siadają obok ludzi i nic nie mówią, lub wydają nieartykułowane dźwięki. Są również historie o kilku małpach poruszających się bardzo szybko, łatwo wspinających się na drzewa, potrząsających krzewami w celu strącenia owadów, sypiającymi w grotach lub na zboczach gór. Badania nad tym niezwykłym zwierzęciem mają być kontynuowane."


ORANG - PENDEK

"Orang - pendek to duża, człekokształtna małpa rzekomo występująca w sumatrzańskiej dżungli. Orang - pendek jest pokryty rudobrązowym futrem, lśniącym w promieniach słońca, porusza się na dwóch nogach i przypomina niskiego człowieka o mocnej budowie. Ma około 1 metra wysokości, potężną klatkę piersiową, bardzo silne ramiona i krótkie, szczupłe nogi. Nie ma ogona. Jego głowa przypomina nieco głowę goryla: ma cofnięte czoło, szeroko rozstawione oczy, małe uszy, wyraźny, wąski, przypominający ludzki, nos i wąskie usta z szerokimi siekaczami i długimi, wystającymi kłami. Taki wygląd odróżnia go od wszystkich znanych naczelnych. Od 1993 roku badania nad tym niezwykle rzadkim zwierzęciem prowadzi brytyjska podróżniczka i badaczka Debbie Martyr. Zebrała ona wiele relacji tubylców ze spotkań ze stworzeniem, udało jej się również wykonać odlewy stóp zwierzęcia oraz zdobyła fragmenty jego sierści. Odciski stóp małpoluda wyraźnie różnią się od śladów człowieka, orangutana czy gibbona, choć posiadają niektóre ludzkie i małpie cechy. Ludzką jest spłaszczona podeszwa, małpią - wyraźnie cofnięty o odstający pod znacznym kątem paluch. Dr David Chivers z Cambridge University przyznał, że należą one do nieznanego nauce zwierzęcia. Włosy małpy poddano nawet analizie DNA, jednak ich niezwykła ruda pigmentacja zakłóciła standardową analizę DNA. Badania trwają."


YOWIE

"Rdzenni mieszkańcy Australii wierzą w istnienie tajemniczego ,,dzikiego człowieka", którego nazywają Yowie. Pojawiły się sugestie, że Yowie być może jest zdegenerowaną formą rasy, od której pochodzą Aborygeni. Jeżeli przyjmiemy, że zwierzę naprawdę istnieje, wysnuć można dwie koncepcje jego pochodzenia. Jedna zakłada, że jest to po prostu gatunek wielkiej małpy, podobnej do słynnego Yeti lub Big Foot, który jakimś sposobem przedostał się się na odizolowany kontynent. Pozostaje tylko kwestia jak. Druga teoria mówi o tym, że być może jest to torbacz. To bardzo kusząca koncepcja, wiadomo bowiem, że wszystkie ssaki, poza kilkoma wyjątkami, mają swoje odpowiedniki wśród torbaczy. Możliwe więc, że wykształciła się również nie-łożyskowa wielka małpa."



Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Hominidy
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 1 z 1  

  
  
 Odpowiedz do tematu